22 marca 1977 roku kardynał Karol Wojtyła w krakowskiej bazylice Świętej Trójcy po raz pierwszy nazwał Piera Giorgia Frassatiego „człowiekiem ośmiu błogosławieństw”. Słowa te padły podczas Mszy świętej inaugurującej wystawę poświęconą młodemu dominikańskiemu tercjarzowi. Przyszły papież wspominał wówczas, że zetknął się z postacią Frassatiego jeszcze jako student polonistyki i od razu odnalazł w nim wzór chrześcijanina, który inspirował go w różnych inicjatywach, np. podczas spływów kajakowych organizowanych dla studentów.
Według Wojtyły Frassati był przykładem młodzieńca, który we wszystkim realizował Kazanie na Górze i mógł stać się patronem akademickiej młodzieży katolickiej.
Był ubogi w duchu – ufał Bogu bez granic, nie przywiązywał się do dóbr materialnych i zachęcał przyjaciół, by także uczyli się panować nad namiętnościami. Sam oddawał wszystko potrzebującym, zwłaszcza w ramach działalności Konferencji św. Wincentego à Paulo.
Umiał też znosić smutek i cierpienie, wiedząc, że chrześcijanin prawdziwą radość odnajdzie dopiero w niebie. Pisał do siostry, że wiara daje siłę, aby zawsze być wesołym – i to przekonanie towarzyszyło mu każdego dnia.
Jako człowiek cichy i pokornego serca, starał się zachowywać spokój, cierpliwość i łagodność. Bywało, że w obliczu faszystowskiej przemocy reagował stanowczo, broniąc słabszych, ale w relacjach rodzinnych odznaczał się cierpliwością i milczeniem.
Frassati pragnął sprawiedliwości – przeciwstawiał się uciskowi, niesprawiedliwości społecznej i przemocy faszystów. Wiedział jednak, że największą bronią chrześcijanina jest modlitwa. Nawet w więzieniu modlił się na różańcu z innymi aresztowanymi.
Był też miłosierny – żył blisko ludzi ubogich i cierpiących, uczestniczył w ich troskach, wybaczał innym i nie oceniał. Powtarzał, że fundamentem religii jest miłosierdzie i że bez niego wiara staje się pusta.
Realizował błogosławieństwo czystego serca dzięki codziennemu uczestnictwu w Eucharystii i zachowywaniu czystości. Był pogodny, radosny i umiał łączyć wiarę z młodzieńczą spontanicznością.
Jako czyniący pokój, sprzeciwiał się wojnie i przemocy, zachęcał do modlitwy o pokój i podkreślał, że choć świat często go odrzuca, chrześcijanin musi nieustannie żywić nadzieję.
Wreszcie – cierpiał prześladowania dla sprawiedliwości. W czasach faszystowskich represji odważnie wyznawał wiarę, świadomy ryzyka. Pisał, że gdyby nie istniał dobry i sprawiedliwy Bóg, życie byłoby bezużyteczne. To głębokie przekonanie pozwalało mu żyć w duchu błogosławieństw aż do końca.
Dlatego właśnie Karol Wojtyła nazwał go człowiekiem ośmiu błogosławieństw – bo nie tylko o nich mówił, ale rzeczywiście nimi żył.